Sunday 19 October 2014

Nie uwierzycie co się stało w czwartek!

A szło mi tak dobrze!


Co się takiego stało, pytacie? Mianowicie, skręciłam kostkę. Niby to nic takiego, powiecie, ale stało się to w zupełnie niewłaściwym momencie. Właśnie teraz. Teraz, kiedy naprawdę wkręciłam się w chodzenie na siłownie. Teraz, kiedy mam wyjazd na tournament z korfball'u. Teraz, kiedy naprawdę mi zależy na treningach!

Boję się, że jak już mi się noga 'poskłada' to nie będę miała tej motywacji, że przepadnie to wszystko na co dotychczas pracowałam, że przywyknę do siedzenia w domu i objadania się zamiast wychodzenia poćwiczyć. 

Chodzenie na siłownie pozwalało mi zapomnieć o codzienności. Kiedykolwiek było mi smutno, mogliście znaleźć mnie właśnie na bieżni! A teraz przez kolejne co najmniej 2 tygodnie będę tego pozbawiona. Jedyna rzecz, która mi zastaje to ćwiczenie rąk i mięśni brzucha, które robię nadal, ale to właśnie cardio było moją dotychczasową podstawą, to ono pozwalało mi się oderwać od codziennych trudności.

Jak się to stało?


Proste! Pewnie wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą jaką straszliwą ciamajdą jestem. Teraz jest już to oficjalne, że nie potrafię schodzić po schodach! Spadłam z nich... a co jest najśmieszniejsze, spadłam jedynie z 3 ostatnich schodków i zdołałam się poobijać (dobrze, że nikogo nie było w pobliżu, bo chyba by padł ze śmiechu). Pamiętam, że wracając do domu zastanawiałam się czy kamery zdołały uchwycić ten moment. Miejmy nadzieję, że zaoszczędzone zostało to osobom, które przy nich pracują. Tak było mi strasznie wstyd, gdy zbierałam się z podłogi, że nawet nie odczułam żadnego bólu, haha. Proszę, nigdy więcej! 

Niech się szybciej goi! Już!


Tak to wygląda:


5 minut po zdarzeniu
                                             



Wczoraj (sobota)















                                   

Dzisiaj (niedziela)



Saturday 4 October 2014

Do boju!

Motywuję się! 


Kupiłam e-książkę Kayli Itsines już chyba z miesiąc temu i dotychczas nie miałam wystarczająco dużo motywacji, aby podjąć się przestrzegania planu ćwiczeń załączonego tam. Spróbowałam raz, może dwa i to rzucałam, bo wydawało mi się to zbyt trudne, zbyt męczące; więc przez ten ostatni miesiąc plany ćwiczeń robiłam sobie sama (i nie oszukujmy się, przez większość czasu nie były one wystarczająco wymagające). 

Ale dziś się to zmienia! Wiem, że ten 12 tygodniowy 'challenge' mnie ulepszy, nauczy mnie jak tak naprawdę powinno się jeść i ćwiczyć. Książka ta nie daje nam poprostu menu, którego musimy przestrzegać, co bardzo często może być trudne (przede wszystkim jeśli jest się takim 'wybredniakiem' jak ja), ale daje nam potrzebną wiedzę, aby stworzyć nasz własny zdrowy jadłospis. Dzięki temu mam wrarzenie, że łatwiej będzie nam pozostać na poprawnej drodze po ukończeniu 'wyzwania'. Wiele e-książek dyktuje nam co mamy jeść i kiedy, ale tak naprawdę niczego nas nie uczy, bo kiedy 'challenge' się kończy, nie mając już tego przygotowanego przez kogoś wcześniej planu, łatwo jest nam powrócić do złych nawyków. Książka Kayli pokazuje nam ile, czego powinniśmy spożywać w przeciągu dnia, aby zaspokoić potrzeby naszego organizmu, doradza nam jak sobie poradzić z jedzeniem 'na mieście', gdzie często jesteśmy kuszeni frytkami, deserami itp. i to mi się właśnie w niej podoba. 

Czuję, że gdy te 12 tygodni się skończy będę w stanie nadal kontynuować to co zaczęłam i myślę, że będzie to o wiele łatwiejsze.

Tak naprawdę ostatnio idzie mi dobrze, nie jem praktycznie wogle niezdrowego, jednakże wiem, że zazwyczaj jem za mało lub za dużo posiłków w ciągu dnia i mam nadzieję, że po tym 'wyzwaniu' uda mi się to uregulować. Kurczę, takie trudne to wszystko! Jeśli chodzi o ilości, to przychodzi chyba mi to najtrudniej. :/